„Piekło na wodzie” [GNIEŹNIANIE I WIELKOPOLANIE]
Nie wszystkim legionistom polskim było dane szczęśliwie i skutecznie walczyć z przeciwnikami Napoleona. Wielu dostało się do niewoli, a ich los był godny pożałowania. Więźniów traktowano jak zwierzęta i nie przysługiwały im żadne prawa.
Pod koniec 1812 r., na angielskim więziennym hulku, w wyniku nieludzkiego traktowania, zmarł Jakub Mysterski urodzony w Skokach koło Wągrowca. Jego nazwisko figuruje w materiałach zgromadzonych w londyńskim Public Record Office (Biuro Rejestrów Publicznych), w aktach odnoszących się do jeńców wojennych w Anglii.
Nie udało się ustalić, kiedy i jak przebiegało życie młodego Jakuba. Pierwsza wiadomość na jego temat pochodzi z 22 lipca 1812 r. Wtedy właśnie żołnierze Królewskiego Pułku Cudzoziemskiego, w którym służył emigrant ze Skoków, stoczyli pod Salamanką w zachodniej Hiszpanii walkę z wojskami angielsko-hiszpańskimi. Po zaciętych bojach wielu bitnych legionistów dostało się do niewoli.
Po przetransportowaniu drogą morską do Portsmouth w Anglii, Jakub Mysterski został osadzony na więziennym hulku. Te angielskie stare okręty wycofane z linii i zakotwiczone w portach, a następnie używane jako pływające więzienia, stanowią w dziejach morskiej Anglii wyjątkową wstydliwą kartę, dla której nie łatwo znaleźć wystarczających słów potępienia. Oddajmy głos Adamowi Koperkiewiczowi:
W 1770 r. brytyjska admiralicja wykorzystała stary okręt na więzienie dla marynarzy i żołnierzy. W następnych latach sporadycznie zdarzały się przypadki organizowania przez angielskie władze cywilne miejsc odosobnienia na wycofanych ze służby weteranach. Dopiero od połowy 1790 r. sięgnięto zdecydowanie po ten środek, w związku ze wzrostem aktywności „królowej mórz” i włączeniem się do walk z rozprzestrzeniającą się „zarazą” rewolucji francuskiej. Od tej pory okręt po okręcie stawał na cumach, stając się zarazem postrachem dla wszystkich nieszczęśników, którzy mieli tu trafić. Do brytyjskich dołączały okręty zdobyczne, nie nadające się już do akcji.
Każdy wycofany ze służby okręt zanim zmienił swoje oblicze (na pływające więzienie) był poddawany gruntownym zabiegom. Po usunięciu uzbrojenia, takielunku, wyposażenia oraz ozdób, był gotowy do pełnienia nowej funkcji. Przez całą długość wewnętrznych pokładów wytyczano korytarze biegnące środkiem każdego z nich, dla komunikacji i straży. Po obu stronach wydzielono cele, wieloosobowe dla szeregowców i o mniejszym zagęszczeniu dla oficerów, rozdzielone w kilku miejscach krótkimi, poprzecznymi korytarzami. Wykorzystywano nawet najniższy pokład, znajdujący się zwykle poniżej linii wodnej, gdyż po zmniejszeniu balastu kadłub bardziej się wynurzał. W burtach wybijano małe otwory (zabezpieczone stalowymi kratami), dopuszczające światło i powietrze. W grodziach i wejściówkach z górnego pokładu montowano ciężkie drzwi, w których wiercono małe otwory dla obserwacji więźniów, jak również do prowadzenia ognia w celu stłumienia ewentualnego buntu.
By uzmysłowić czytelnikom jak przebiegało nędzne życie legionisty na takim koszmarnym okręcie, najlepiej przytoczyć opis publicysty i historyka Stanisława Schnűr-Pepłowskiego, pochodzący z końca XIX wieku:
Trzymano ich pod pokładami starych okrętów w okropnym ścisku i zaduchu. Wskutek wilgoci i braku powietrza szerzyły się między jeńcami ospa, szkorbut oraz najrozmaitsze choroby skórne. Karmiono ich strawą zgniłą i cuchnącą, skutkiem czego wielu więźniów przedkładało śmierć głodową nad okropne to jadło, a nocny spoczynek pojmanych zakłócały harce szczurów i miliardy robactwa gnieżdżącego się w na poły zbutwiałych statkach. Przeszło cztery tysiące jeńców francuskich – w tej liczbie ośmiuset legionistów jęczało na angielskich pontonach. […] Jak wielu z nich przetrwało katusze niewoli, nie wiemy.

Na jednym z takich zdezelowanych okrętów cumujących w sąsiedztwie portu Portsmouth więziony był Jakub Mysterski. Każdy dzień na więziennym hulku wyglądał podobnie. W nocy wszystkie furty były zamknięte. Otwierano je o godz. 6.00 w lecie, o godz. 8.00 w zimie. Zapach wyziewów z wywietrzników był za każdym razem tak silny, iż był to jedyny wypadek całkowitego braku czujności straży, która automatycznie rejterowała z posterunków. Tylko w wyjątkowo parną pogodę pozostawiano również na noc otwarte furty z lewej burty. Podczas blisko półrocznego tam pobytu Wielkopolanin musiał być zapewne świadkiem wielu scen, które trudno jest przelać na papier. Więźniów traktowano jak zwierzęta i nie przysługiwały im żadne prawa. Świadczy o tym kolejny opis:
Niemożliwie stłoczeni, wiedli nędzną egzystencję na podobieństwo przysłowiowych sardynek. Liczba jeńców upchanych w różnej wielkości kadłubach jest trudna do ustalenia. Wiadomo jedynie, iż jeśli w hulku więziennym przybywało w pokojowych warunkach około 400 więźniów, to liczba jeńców wojennych umieszczonych w tych samych pomieszczeniach oscylowała pomiędzy 800-1000. Nocowali oni przeważnie w hamakach zawieszonych gdzie się da, jeden obok drugiego, a nawet piętrowo. […] Na najniższym pokładzie, a więc tym o najgorszych warunkach, spało 460 ludzi na przestrzeni 38 metrów długości, 12 metrów szerokości i 1,5 m wysokości. Jedynie oficerowie i dysponujący gotówką mogli korzystać z pewnego rodzaju wiszących łóżek-kołysek.
Dla zwykłego żołnierza, jakim był skoczanin, nie było nadziei na poprawę losu. Poniekąd zbawienne wobec tego zaduchu i wilgoci były codzienne wyprawy do portu, pobliskich stoczni i innych zakładów, gdzie praca była wyczerpująca, ciężka i ponad ludzkie siły. Pobyt na angielskich pontonach musiał jednak odcisnąć piętno na psychice katorżników. Nie wszyscy zakłuci w żelazo potrafili przetrwać. Największe szanse na przeżycie mieli ci, którzy potrafili znaleźć jakiekolwiek zajęcie, pozwalające w wolnych chwilach oderwać uwagę od ponurej rzeczywistości. Jedni nawzajem dokształcając się podnosili swoje kwalifikacje, inni uczyli się języków i to nawet łaciny i greki, jeszcze inni zajmowali się matematyką, krawiectwem, szewstwem, tańcem, muzyką, rzeźbą, boksowaniem itd. Sporadyczne przypadki ucieczek, jeńców obdarzonych większą determinacją, kończące się z reguły niepowodzeniem, nie zachęcały do podejmowania takich prób. Tym bardziej, że hulki były wyjątkowo łatwe do pilnowania. Ci zaś, którym nie powiódł się plan ucieczki, wędrowali do karceru – ginęli w nędzy, spędzając ostatnie dni życia zakuci w żelazo.
Tych nieludzkich warunków życiowych, gdy brakowało wyżywienia i dokuczały choroby, nie wytrzymał Mysterski. W archiwaliach Public Record Office odnotowano, iż zmarł 28 grudnia 1812 r. Nie wiemy, czy gdy trafił do niewoli odniósł jakieś rany. Z pewnością był wycieńczony po odbytych kampaniach.
JUŻ WKRÓTCE: „WIELKOPOLSKA NA MORZU. Szkice historyczne i współczesne”, T. I-II (BLISKO 1000 STRON TEKSTU!!! PONAD 550 ZDJĘĆ!!!


Bohaterowie niniejszej książki żyli z morza i dla morza. Jedni wyruszali na morze kierowani ciekawością poznania egzotycznych krain, inni żądzą przygód, jeszcze inni pragnieniem zdobycia sławy i bogactwa. Godnym podziwu była zawsze wrażliwość Wielkopolan na sprawy morskie. Książka ta to zbiór blisko 90 szkiców historycznych i współczesnych poświęconych związkom Wielkopolski z morzem od X do XX wieku. Region historyczny, jakim jest Wielkopolska, a przede wszystkim ludzie z nim powiązani poprzez swoje na tym terenie urodzenie i działalność wyruszywszy na szlaki morskie świata wnieśli znaczący wkład do rozwoju cywilizacyjnego, naukowego i kulturalnego krajów różnych kontynentów, jak i przyczynili się do poszerzenia naszego horyzontu geograficznego oraz do wzbogacenia naszej kultury, nie tylko w znaczeniu regionalnym, ale ogólnonarodowym. Historyczne odkrycia Gaspara da Gama z Poznania, naukowe dokonania Mikołaja Smoguleckiego w Chinach, udział w walkach prowadzonych na różnych frontach przez Krzysztofa Arciszewskiego – pierwszego polskiego nurka, długotrwałe badania naukowe kierowane przez Pawła Edmunda Strzeleckiego w Australii oraz Stefana Szolc-Rogozińskiego i Klemensa Tomczyka w Kamerunie, szczęśliwe poszukiwania złota przez Modesta Maryańskiego z Trzemeszna, czy rewolucyjne wynalazki majora armii amerykańskiej Edmunda Żalińskiego z Kórnika, jednego ze współtwórców pierwszego okrętu podwodnego, zajmują ważne miejsce w ogólnonarodowym dziedzictwie kulturowym. Wielkopolanie byli jednym z filarów polskiej polityki morskiej w II Rzeczypospolitej – wielu z nich było współtwórcami floty handlowej, wojennej i rybackiej, budownictwa morskiego, stoczniowego oraz całej infrastruktury związanej z zagospodarowaniem i „uprawą” morza.
Dramatyczne losy Jakuba Mysterskiego, to nie jedyny taki przypadek z udziałem legionisty napoleońskiego z Wielkopolski na brytyjskim więziennym hulku. Wiosną 1809 r. 17-letni Mikołaj Dobrzycki z Poznania, jako podporucznik 2. Pułku Piechoty Legii Nadwiślańskiej walczący w Hiszpanii, jako pierwszy wdarł się na mury Saragossy, za co otrzymał stopień porucznika i Legię Honorową. 20 maja wzięty został do niewoli hiszpańskiej w Fons, następnie był więziony w Tarragonie i na Cabrerze do końca lipca 1810 r. We wrześniu tego samego roku będąc w niewoli angielskiej, przewieziono go do Portsmouth i umieszczono na więziennym hulku San Damaso. Został następnie przetransportowany statkiem do Peebles w Szkocji, gdzie był dalej więziony. Po rocznym pobycie w Peebles przeniesiony został 22 listopada 1811 r. do Dumfries. Jako inwalida miał otrzymać paszport na wyjazd do Francji w grudniu 1812 r. Z Dumfries odszedł 13 stycznia 1813 r. do Alresford. Z Leith popłynął do Portsmouth, dokąd przybył 27 stycznia i był umieszony na pontonie jenieckim Guidford. Nie wiadomo dokładnie, kiedy odesłano go do Francji.
Okazuje się, że Dobrzycki w odróżnieniu od Mysterskiego miał więcej szczęścia – podczas kilkuletniej niedoli nie dał się złamać. Ten żarliwy patriota uzyskał zezwolenie na wyjazd do Francji, lecz nie zamierzał jednak porzucić munduru. Po powrocie do Królestwa Polskiego, w latach 1815-1817 służył w stopniu kapitana w 6. Pułku Piechoty Liniowej. Od 1817 r. pracował w kaliskiej Komisji Wojewódzkiej. Za przynależność do Towarzystwa Patriotycznego został skazany na cztery lata więzienia (1824-1829), które odbył w twierdzy zamojskiej. Wziął udział w powstaniu listopadowym (1830-1831). Ciężko ranny pod Ostrołęką znowu trafił do niewoli. Poległ w maju 1848 r. podczas nieudanego ataku kosynierów na Oborniki Wielkopolskie.
Kolejny Wielkopolanin, który w tych samych okolicznościach trafił do niewoli hiszpańskiej, co Mikołaj Dobrzycki i następnie został umieszczony na więziennym pontonie San Damaso w Portsmouth, to ppor. Seweryn Grabiński urodzony w Kaliszu około 1790 r., z 2. Pułku Piechoty Legii Nadwiślańskiej. Dalsze jego losy w niewoli angielskiej były bardzo podobne jak Dobrzyckiego. Wiadomo, że Grabińskiego zwolniono 13 czerwca 1814 r. W armii Królestwa Polskiego był porucznikiem w 6. Pułku Piechoty Lekkiej. W czasie powstania w 1831 r. awansował na stopień majora.
W latach 1809-1812 w niewoli angielskiej w Portsmouth i Ashbourne (Irlandia) przebywał także por. Józef Żeromski, urodzony w Poznaniu około 1786 r. Wzięto go do niewoli – był oficerem 1. Pułku Pruskiego – po kapitulacji 15 sierpnia 1809 r. Vlissingen w Holandii i miesiąc później przewieziono do Anglii. Niestety brak jest informacji na temat jego dalszych losów.
W pierwszej dekadzie XIX wieku w niewoli angielskiej byli także inni Wielkopolanie – sierżant Kazimierz Michałowski (na więziennym hulku w Portsmouth i w Porchester Castle, w południowej Anglii), kapral Marcin Cyganski (więziony na hulku Guildford w Portsmouth;zwolniony do Francji 26 marca 1811 r.) oraz żołnierze Wojciech Pakolski (w Chatham i w Valleyfield), Hubert Pordolia (w Millbay i w Valleyfield) i Grzegorz Suworowski – wszyscy z Poznania.
Na początku sierpnia 1808 r. żołnierz 7. Pułku Piechoty Piotr Wysocki z Kalisza został wzięty do niewoli hiszpańskiej. Potem osadzony w latach 1813-1814 w Porchester Castle i na hulku w Portsmouth. W Kaliszu urodził się również Marcin Andrea, sierżant 2. Pułku Piechoty Legii Nadwiślańskiej. W lutym 1808 r. uczestniczył w walkach o Saragossę i bitwie pod Tudelą. 20 maja pojmany przez partyzantów hiszpańskich i uzbrojonych chłopów pod Fons, następnie wywieziony na wyspę Cabrera (położona na południe od Majorki). Od 28 września 1810 r. przebywał w Porchester Castle jako więzień na angielskim okręcie-hulku. 3 kwietnia 1812 r. zaciągnięty do wojska angielskiego; brak przekazów o dalszym życiu.
Wróćmy jeszcze do ponurej sławy hulków. Przez ich pokłady przewinęły się setki skazańców. Jedni przebywali krótko, inni przez kilka, a nawet kilkanaście lat, ponieważ przy nierychliwej procedurze zwalniania nie zdążyli wydostać się na wolność w krótkotrwałych okresach zawartych pokojów. Sami Anglicy uważali, że życie na tych przestarzałych i trudnych do rozbierania dużych okrętów było „piekłem na wodzie”.