Lato przyjaźni cz. 2 Stosunki polsko-sowieckie
[Fragment artykułu]
W 1934 roku wydarzeniem o dużym wydźwięku politycznym stała się wizyta reprezentacyjna dwóch polskich nowoczesnych okrętów w Leningradzie i rewizyta eskadry Floty Bałtyckiej Związku Sowieckiego w Gdyni. Były to jedyne kurtuazyjne odwiedziny z udziałem okrętów między flotami sąsiadujących państw w dwudziestoleciu międzywojennym, które zapamiętano na długie lata.
W dniach 3-8 września 1934 r., miała miejsce rewizyta sowieckiej eskadry składającej się z pancernika Marat oraz niszczycieli Kalinin i Wołodarskij w Gdyni. Zespołem tym dowodził ówczesny dowódca Floty Bałtyckiej admirał Galler. Jako ciekawostkę warto wspomnieć, że już 20 sierpnia spodziewano się przybycia do Gdyni sowieckiej eskadry okrętów. Jednak w związku z manewrami sowieckiej floty, rewizyta eskadry została odłożona do 3 września. Szybki termin przybycia Floty Bałtyckiej do Gdyni świadczy o znaczeniu jakie przypisywano wizycie polskiej floty w Leningradzie. Trzeba pamięć, że Marat (wcześniej znany jako Pietropawłosk, pod nową nazwą od 1921 r.), jeden z drednotów typu Gangut, miał długość ponad 181 m i wyporność prawie 25 000 t. Wyposażony był w 12 armat kal. 305 mm, 16 dział kal. 120 mm, 1 działo kal. 76 mm i cztery wyrzutnie torped kal. 450 mm. Na okręcie służyło ponad 1100 marynarzy. Był największym z okrętów kiedykolwiek odwiedzających Gdynię w okresie dwudziestolecia międzywojennego.
Przy okazji warto podkreślić, na co zwraca uwagę Stanisław Mariusz Piaskowski, emigracyjny badacz dziejów Polskiej Marynarki Wojennej II RP, olbrzymią różnicę jaka w tym czasie istniała między flotami Związku Sowieckiego i Polską. Pancernik Marat reprezentował swoimi 25 tys. ton trzykrotną wyporność całej floty polskiej (jeśli nie liczyć okrętu-hulku ORP Bałtyk). Można się zgodzić, że pancernik był przestarzały – zbudowany w 1915 r. – ale jego uzbrojenie artyleryjskie było nadal niezwykle niebezpieczne.
Załogi sowieckiej floty zjednały sobie uznanie ludności Wybrzeża i… Poznania. Delegatów podczas nieobecności dowódcy Floty, z powodu choroby, przyjmował komandor dypl. Stefan Frankowski, dowódca Obrony Wybrzeża Morskiego. Bogaty program wizyty, do którego władze polskie bardzo starannie się przygotowały, zrobiły na sowieckich uczestnikach duże wrażenie. Drugiego dnia pobytu delegacja oficerów sowieckich z Gallerem przyjechała do Warszawy, witana na Dworcu Głównym. Sowieccy oficerowie zostali podjęci obiadem w hotelu „Europejskim” przez ministra spraw wojskowych marszałka Polski Józefa Piłsudskiego oraz drugiego wiceministra spraw wojskowych i szefa Administracji Armii – gen. bryg. Felicjana Sławoj-Składkowskiego. Ten ostatni oświadczył, że wizyta floty sowieckiej przyczyni się do zacieśnienia dobrych i przyjaznych stosunków między obu państwami.
Podczas wizyty Gallera na lotnisku mokotowskim, goście oglądali m.in. samolot polskiej produkcji RWD-9, jedną z dziewięciu tego typu maszyn, która została zbudowana z myślą o udziale w zawodach Challange International des Avions de Tourisme (Międzynarodowe Zawody Samolotów Turystycznych), które odbywały się w dniach 28 sierpnia-16 września 1934 r. na Polach Mokotowskich w Warszawie.



Sowieccy marynarze w Poznaniu
4 września, z krótką wizytą przybyło pociągiem do Poznania 319 marynarzy i 36 oficerów sowieckich z okrętów Marat i Wołodarskiej. Wycieczka zatrzymała się przejazdem w Bydgoszczy (na kilka godzin), gdzie podejmował ją płk dypl. piech. Władysław Powierza, dowódca 62 Pułku Piechoty. Do stolicy Wielkopolski pociąg wjechał na peron historycznego Dworca Letniego (prywatny luksusowy dworzec kolejowy wzniesiony specjalnie dla cesarza Wilhelma II z myślą o wizytach w Poznaniu na początku XX wieku) o godz. 13.25. Marynarzy sowieckiej floty powitała orkiestra 57 Pułku Piechoty pod batutą por. Szałkowskiego. Na gości czekali komendant miasta płk Wiśniewski w towarzystwie adiutanta komendy placu rotmistrza Basińskiego oraz grono oficerów. Marynarze sowieccy przybyli pod dowództwem admirała Gorba, w towarzystwie attaché wojskowego płk. Michaiła Swirina, a ze strony polskiej kpt. mar. Czesława Wnorowskiego, ze Sztabu Dowództwa Floty w Gdyni, i por. mar. Bogusława Dionizego Krawczyka, oficera broni podwodnej na podwodnym stawiaczu min ORP Wilk i słuchacza I Kursu Oficerów Broni Podwodnej.
Po zakończeniu ceremonii powitania, przy dźwiękach orkiestry, gości odprowadzono do koszar 14 Pułku Artylerii Lekkiej (stacjonował w garnizonie Poznań), gdzie zamieszkali. Natomiast oficerowie zostali zakwaterowani w okazałym hotelu „Polonia” przy ul. Grunwaldzkiej (wybudowany w 1929 r. był największym hotelem w Polsce pod względem liczby łóżek). Jeszcze tego samego dnia marynarze zwiedzili miasto, poczym udali się do kina „Metropolis” (ob. „Apollo” przy ul. Ratajczaka 18), gdzie obejrzeli amerykański film fabularny pt. Eskimo (film z 1933 r., zdobył nagrodę Oscara i jedną nominację). W programie pobytu gości w Poznaniu oprócz zwiedzania zabytków i innych osobliwości miasta, była wizyta w oddziale budowy parowozów fabryki im. H. Cegielskiego, zaś część uczestników gościł Władysław Fenrych, dzierżawca majątku ziemskiego we wsi Przybroda k. Szamotuł. Sowieci opuścili Poznań 6 września żegnani na dworcu przez komendanta miasta, pułkownika Wiśniewskiego, oraz grono oficerów.
Dziennik prasy lokalnej pisał w piątek, 7 września 1934 r.:
Niezwykli goście wzbudzili niezwykłe zainteresowanie mieszkańców naszego miasta. Tłumy ludzi towarzyszyły im krok w krok w czasie zwiedzania. Marynarze sowieccy nie wiele różnią się ubiorem od polskich, lub jakichkolwiek innych. Noszą takie same bluzy i czapki, odznacza ich jedynie mała czerwona gwiazda na czapce i rękawie. Również oficerowie mają uniformy podobne do mundurów polskich marynarzy.
Na sam koniec Marynarka Wojenna zorganizowała przyjęcie na cześć gości w kasynie podoficerskim w Gdyni. 8 września okręty Floty Bałtyckiej zostały odprowadzone do granicy polskich wód terytorialnych przez niszczyciele Wicher i Burza. Następnie odpłynęły do Leningradu
Miesięcznik „Morze” w październikowym numerze z 1934 r. pisał o wizycie eskadry sowieckich okrętów:
Dzięki starannie opracowanemu programowi oraz sprężystej organizacji, pobyt gości sowieckich wypadł bardzo okazale i pozostawił na nich głębokie wrażenie. Na całość programu złożył się cały szereg imprez rozrywkowych, przyjęć oraz wycieczek, zorganizowanych zarówno dla oficerów, jak i załóg. Admirał Galler oraz dwunastu (według innych źródeł piętnastu – M.B.) wyższych oficerów złożyło nadto wizytę polskim władzom wojskowym w Warszawie.
***
Okazuje się, że podczas goszczącej przez pięć dni eskadry okrętów Floty Bałtyckiej w Gdyni doszło do jednej z najsłynniejszych dezercji w 1934 r., co położyło się głębokim cieniem na wizycie i wizerunku Związku Sowieckiego. Otóż w gdyńskim porcie z pancernika Marat zbiegł marynarz Siergiej Woronkow. Więcej na ten temat pisze Remigiusz Kasprzycki, który zajmując się dezercją i unikaniem służby w Wojsku Polskim w latach 1918-1939, natrafił m.in. w miesięczniku kulturalno-społecznym „Tęcza” z grudnia 1934 r. na artykuł o tragedii sowieckiego marynarza:
Marynarz [Woronkow – M.B.] ukrywał się kilka tygodni, a po ujawnieniu opowiedział polskiej prasie o masowym prześladowaniu ludności w Związku Sowieckim i dramatycznych relacjach żołnierskich w Armii Czerwonej. 4 listopada 1934 r. Kolegium Sądu Najwyższego w Moskwie wydało na Woronkowa zaoczny wyrok śmierci. Dezerter z sowieckiej marynarki wojennej został uznany za zdrajcę ojczyzny. Od razu aresztowano całą rodzinę Woronkowa, także jego dalszych krewnych. Skonfiskowano też cały majątek rodziny zbiegłego żołnierza.
Zaoczny wyrok śmierci na Woronkowa sowiecka prasa wydrukowała już 5 listopada 1934 r. „Sprawa Woronkowa” została wykorzystana w polemice przedwojennej prasy związanej z opublikowaniem w „Wiadomościach Literackich” opowiadania [Zbigniewa – M.B.] Uniłowskiego „Dzień rekruta”. Tadeusz Unkiewicz z pisma „Pion” zarzucał „Wiadomościom Literackim”, iż nigdy nie napisały nic krytycznego o ZSRS ani o sowieckiej armii. Oburzyło go również milczenie „Wiadomości Literackich” w związku z szeroko dyskutowaną ucieczką Woronkowa, a jednocześnie krzywdzące deformowanie obrazu WP: „Wolą pisać o polskim wojsku, siać w Polsce defetyzm. Nie chodzi im o samo zagadnienie, nie o ideę pacyfistyczną, ale o zdobycie sensacji, poczytności. To się będzie podobać, to takie modne, bezpieczne (u nas takich groźnych dekretów jak w ZSRR nie ma). Tak więc podaniem zafałszowanego obrazu życia wojskowego chce się je ośmieszyć i uczynić zeń zmorę bez sensu, mielącą ludzi w swych mackach. Sieje się świadomie defetyzm, odrazę do wojska. Podkreślam wojska polskiego.



***
Mimo dobrego początku kontaktów Polskiej Marynarki Wojennej z Czerwoną Flotą współpraca nie była kontynuowana. Przyczyną było nastawienie ówczesnych władz polskich do Związku Sowieckiego przez długie lata uznawanego, nie bez powodu, za wroga numer jeden.