OSTATNI POLSKI KRĄŻOWNIK ORP CONRAD [FRAGMENT KSIĄŻKI]

8 lipca 1944 roku – miesiąc i dwa dni po lądowaniu sprzymierzonych w Normandii, [lekki krążownik – M.B.] ORP „Dragon” został poważnie uszkodzony przez torpedę wystrzeloną z niemieckiej jednoosobowej łodzi podwodnej [dokładnie jednoosobowego pojazdu podwodnego typu Neger, tzw. żywej torpedy – M.B.]. Miał straty w ludziach: trzydziestu siedmiu zabitych i czternastu rannych [podoficerów i marynarzy – M.B.]. Wobec rozmiaru uszkodzenia wymagającego odholowania okrętu do Wielkiej Brytanii i znacznych reperacji, jak również ze względu na wiek okrętu, zdecydowano ustawić w linii falochronu sztucznego portu „Mulberry” koło Arromanches i zatopić go tam. Ocalała załoga „Dragona”, po urlopie i uzupełnieniu, była do dyspozycji. Aczkolwiek działania wojennych sił sprzymierzonych postępowały pomyślnie na wszystkich frontach i zwycięstwo wydawało się już nie ulegać wątpliwości, trudno było przewidzieć jak długo jeszcze wojna trwać będzie. W tych warunkach każdy okręt wojenny był na wagę złota, a wyszkolona załoga, która mogła go obsadzić, była wprost nieoceniona. Bez większego więc trudu udało się szefowi Kierownictwa Polskiej Marynarki Wojennej [wiceadm. Jerzemu Świrskiemu – M.B.] w Wielkiej Brytanii otrzymać od Admiralicji brytyjskiej w zamian za zatopionego „Dragona” siostrzany krążownik klasy [typu – M.B.] D – HMS „Danae”.

Autorem tych słów jest ówczesny kmdr por. Romuald Nałęcz Tymiński, drugi dowódca drugiego już w dziejach Polskiej Marynarki Wojennej (PMW) pełnowartościowego polskiego krążownika w Wielkiej Brytanii, który rozpoczął służbę pod biało-czerwoną banderą jesienią 1944 r. Admirał Świrski zwrócił się z prośbą do Admiralicji brytyjskiej o wydzierżawienie kolejnego krążownika – najlepiej nowego – w zamian za zatopionego Dragona. Brytyjczycy bardzo szybko odpowiedzieli na zapytanie Polaków, proponując 26-letni okręt, który był jednak doświadczony w akcjach bojowych na morzu. Mimo że nie tak leciwego krążownika spodziewali się Polacy, to z powodu niemal identycznej konstrukcji i uzbrojenia najlepiej nadawał się na jego następcę. Przedstawiciele Rządu Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie (Rząd Londyński) latem 1944 r., gdy zapadły odpowiednie decyzje, pragnęli nadać siostrzanemu krążownikowi nazwę polską – ORP Lwów lub ORP Wilno.

Należy w tym miejscu przypomnieć, że kwestię przyznania imienia pierwszemu polskiemu lekkiemu krążownikowi (brytyjska nazwa HMS Dragon) poruszono 4 lutego 1943 r., gdy kmdr por. dypl. Tadeusz Stoklasa, attaché morski w Londynie, przesłał na ręce sir Henry’ego Vaughana Markhama, stałego Sekretarza Rady Admiralicji, list, w którym napisał, że gen. broni Władysław Sikorski, Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych i premier Rządu RP na uchodźstwie, zdecydował, aby okręt nosił miano Lwów. Brytyjczycy od początku byli przeciwko tej nazwie. Nazwa nie była tak „niewinna”, na jaką wyglądała, ponieważ po wojnie – zdaniem Brytyjczyków – Rosjanie z pewnością zgłoszą roszczenia do tego miasta, które uważali za własne. Co więcej, Admiralicja brytyjska uważała, że Polacy postępują „wyjątkowo nieuprzejmie” wobec sojusznika, starając się wykorzystać dar w celach politycznych. Po trudnych rozmowach (zachowała się bogata korespondencja na ten temat w The National Archives w Kew pod Londynem) zatrzymano angielską nazwę, w tłumaczeniu na polski oznaczającą Smoka. Wiadomo, że propozycje dla nazwy okrętu: Gdańsk, Warszawa, Gdynia i Westerplatte nie znalazły uznania w Kierownictwie Marynarki Wojennej (KMW) w Londynie. Analogiczna sytuacja z nazwą miała miejsce kilkanaście miesięcy później w związku z wydzierżawionym kolejnym brytyjskim lekkim krążownikiem typu D – HMS Danae. Do służby w Royal Navy w latach 1918-1922 weszło łącznie osiem okrętów tego typu; pozostałe to: HMSS Dauntless, Dragon, Delhi, Dunedin, Durban, Diomede, Despatch. Rząd RP na uchodźstwie i Kierownictwo Marynarki Wojennej w Londynie zaproponowały nadanie okrętowi nazwy pochodzącej od jednego z najstarszych miast położonych we wschodniej części II Rzeczypospolitej. Propozycja po raz kolejny spotkała się z niezadowoleniem Admiralicji. Brytyjczycy nie chcieli drażnić „Wielkiego Sojusznika” i nie zgodzili się na życzenie Polaków. Nie jest tajemnicą, że Rosjanie domagali się aneksji wschodnich ziem Polski (po zakończeniu wojny), czyli zamierzali zająć m.in. Wilno i Lwów. Premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill już wtedy prowadził rozmowy z Józefem Stalinem w sprawie przydzielenia Związkowi Sowieckiemu wschodnich ziem Polski i pozostawienia reszty kraju w strefie wpływów sowieckich, w zamian za pomoc Stalina w utrzymaniu interesów brytyjskich na Dalekim Wschodzie i w rejonie Morza Śródziemnego. W końcu wybrano nazwę kompromisową – ORP Conrad, ku czci wielkiego pisarza-marynisty obu narodów – Józefa Konrada Nałęcz-Korzeniowskiego (1857-1924), który pod koniec lat 70. XIX w. pływał na statkach w brytyjskiej marynarce handlowej. Nazwa była także symbolem polsko-angielskiej współpracy morskiej, a poza tym nie wzbudzała żadnych obiekcji natury politycznej. Krążownik Danae jeszcze w służbie Royal Navy był uważany za „szczęśliwy okręt”, a załoga darzyła go zaufaniem. Dlatego jest zrozumiałe, że Polacy postanowili zrobić wszystko, aby tę opinię utrzymać.

Bardzo szybko między dwoma rządami wymieniono stosowne dokumenty i podjęto odpowiednie decyzje. 12 sierpnia 1944 r. dowódca rejonu morskiego w Portsmouth, gdzie znajdował się HMS Danae, otrzymał z Admiralicji następujące pismo (kopia znajduje się w Instytucie Polskim i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie):

Zgoda na przekazanie Polakom [krążownika – M.B.] HMS „Danae” została uzyskana. Komandor [inż. Stanisław – M.B.] Rymszewicz [z Kierownictwa Marynarki Wojennej – M.B.] przybędzie w dniu 14 sierpnia pociągiem do portu w Portsmouth dla inspekcji HMS „Danae” i zgłosi się z biurze C. in C. [Commanding in Chief – M.B.]. Należy zapewnić mu wszelką pomoc.

Trzeba koniecznie wspomnieć, że 54-letni kmdr inż. Rymszewicz był jednym z najbardziej kompetentnych i doświadczonych fachowców w dziedzinie budowy okrętów. W drugiej połowie lat 20., jako pracownik Wydziału Budowy Okrętów Służby Technicznej w KMW, wyjechał do Francji jako zastępca przewodniczącego Komisji Nadzoru Budowy Okrętów (budowa dwóch kontrtorpedowców – OORP Wicher i Burza i trzech podwodnych stawiaczy min typu Wilk – Ryś, Wilk, Żbik). W 1934 r. Rymszewicz był w KMW przewodniczącym komisji przetargowej na budowę dużych niszczycieli OORP Grom i Błyskawica w Wielkiej Brytanii. Natomiast jeszcze w 1933 r. podpisał on wspólnie z szefem KMW w Warszawie kontradm. (w styczniu 1941 r. otrzymał awans na wiceadmirała) Świrskim umowę na budowę kilku trałowców typu Jaskółka (popularnie nazywanych „ptaszkami”; budowano je w dwóch seriach – cztery w latach 1933-1935, a dwa kolejne w latach 1937-1939) w kraju.

Natomiast od stycznia 1940 r. był w KMW w Londynie kierownikiem Samodzielnego Referatu Technicznego i Zaopatrzenia Materiałowego. Inspekcja i oględziny proponowanego Polakom krążownika wypadły pozytywnie. Komandor Rymszewicz przygotował raport i przedstawił go szefostwu KMW. Z kolei Commanding in Chief (dowództwo) w Portsmouth i Plymouth w sierpniu 1944 r. otrzymało następujące pismo z Admiralicji:

1. C. in C. Portsmouth poda najwcześniejszą dogodną datę przekazania HMS „Danae”.

2. C. in C. Plymouth zorganizuje przeniesienie polskiej załogi w porozumieniu z lokalnymi władzami PMW, działającymi według instrukcji Kwatery Głównej Polskiej Marynarki Wojennej.

3. Lt/Cdr [Lieutenant Commander – kapitan marynarki – M.B.] R.F. Hatton pozostanie na okręcie podczas przekazywania.

4. Dalsze instrukcje dotyczące personelu, który pozostanie w okresie przekazywania i ewentualnych zmian wyposażenia, będą podane później.

Bez większej zwłoki Polska Marynarka Wojenna przystąpiła do objęcia nowego krążownika. Ponieważ HMS Danae należał do tego samego typu co utracony Dragon, istniały podstawy do skrócenia okresu szkolenia załogi. Załoga Conrada składała się w dużej części z ocalałych oficerów, podoficerów i marynarzy Dragona, którzy do czasu objęcia nowego okrętu przebywali w przejściowym obozie HMS „Beechwood Camp” (na lądzie) w pobliżu Plymouth. Komandor Józef Wiesław Dyskant, historyk i autor wielu publikacji o tematyce wojennomorskiej, pisał:

Los tak okrutny dla „Dragona” nie poskąpił łask jego bliźniakowi. Po sukcesach normandzkich [czerwiec-lipiec 1944 r. – M.B.] „Danae” wycofano ze służby czynnej i przeniesiono do rezerwy. Z krążownika zdjęto część załogi, a na dowódcę wyznaczono (7 sierpnia 1944 r.) powołanego ze stanu spoczynku komandora Stephena Barry’ego. Kto wie, czy po pewnym okresie wyczekiwania „Danae” nie zakończyłby swej kariery w stoczni złomowej, gdyby nie podjęte przez Kierownictwo Marynarki Wojennej energiczne starania o wydzierżawienie nowego krążownika, który mógłby zastąpić utraconego „Dragona”. Bliźniaczy „Danae” świetnie się do tego celu nadawał. Sam krążownik znany był już dość dobrze polskim marynarzom z racji wspólnych normandzkich bojów, co więcej – jako jednego typu z „Dragonem” miał niemal identyczną budowę i wyposażenie, różniąc się jedynie drobnymi szczegółami konstrukcyjnymi (niższa o 1/3 kolumna grotmasztu, bardziej rozbudowany punkt kierowania ogniem na szczycie fokmasztu, odmienne nadbudówki rufowe) oraz wyposażeniowymi […], nie wymagał zatem żadnego dodatkowego przeszkolenia załogi.

Możesz również polubić…