Tajemnica kmdr. Kłoczkowskiego [FRAGMENT KSIĄŻKI OKRĘT PODWODNY ORP ORZEŁ]

Po ucieczce Orła z Tallina kmdr. ppor. Henryka Kłoczkowskiego, po wypisaniu ze szpitala, umieszczono na okres siedmiu tygodni w wojskowym więzieniu. Ucieczkę Orła początkowo ukrywano przed jego byłym dowódcą. Dopiero po umieszczeniu go w więzieniu oznajmiono mu, że załoga uprowadziła własny okręt. Po blisko dwumiesięcznym pobycie w więzieniu Kłoczkowskiemu zezwolono na podpisanie deklaracji, w której zobowiązał się, iż nie opuści Estonii. Zachowała się kartka maszynopisu, na której w języku estońskim i „kaleczonym” języku polskim, zapisano jego oświadczenie z 8 listopada 1939 r.:

Ja komandor ppor. polskiej marynarki Henryk Kłoczkowski stwierdram i obecam, że w czasie mego internirowania nie odchodzę z teritorji Estonji, nie biorąc udziału z zadnych działaniach politycznych i wojennych oraz lojalnie spełniam wszystkie przepisy i rozporządzenia estońskich władz. To moje obecanie stwierdram słowem honora oficera.

Kłoczkowski po trzech dniach pobytu w szpitalu został wypisany. Lekarze stwierdzili – według zeznań komandora, które przygotował dla szefa KMW w Londynie – silne wszechstronne wyczerpanie organizmu, co mogło być następstwem tego, że w czasie minionych 14 dni przeszedł tyfus brzuszny… albo bardzo silne zatrucie. Budzi zaskoczenie, że lekarze estońscy zadecydowali o tak szybkim wypisaniu Kłoczkowskiego ze szpitala.

Następnie po prawie dwumiesięcznym okresie przebywania w wojskowym więzieniu, z którego został wypuszczony, Henryk Kłoczkowski został w Estonii. Później zamieszkał w Tartu. W tym mieście przebywał także sanitariusz z Orła mat Barwiński, który zajmował kwaterę w Domu Marynarza. Po przymusowym pobycie w szpitalu z powodu wyprysków i zaczerwienienia występujących na skórze brzucha (według diagnozy lekarza objawy wskazywały najprawdopodobniej na świerzb) – po ucieczce okrętu z Tallina – został on w Estonii (dopiero w 1945 r. powrócił do Polski).

Po uwolnieniu Kłoczkowski zwrócił się do władz z prośbą o zezwolenie na osiedlenie się w Estonii rodziny – żony Heleny i dzieci: Witolda i Anny Marii. Mimo że władze estońskie nie były przeciwne przyjazdowi najbliższych komandora, plan ten nie został zrealizowany.

Od 4 stycznia 1940 r.przywrócono komandorowi prawo do noszenia pistoletu i kordzika. Jeszcze w ostatnim kwartale 1939 r. nawiązał on kontakt z przedstawicielstwem dyplomatycznym Wielkiej Brytanii (w tym czasie poselstwo polskie opuściło Estonię), prosząc o podjęcie starań o uwolnienie go. Wiadomo, że Kłoczkowski około 20 września spotkał się z ppłk. Szczekowskim. Było to już po przeniesieniu komandora z Centralnego Szpitala Wojskowego do Komendy Garnizonu. Te środki ostrożności Estończyków spowodowane były naciskami poselstw niemieckiego i sowieckiego. Kłoczkowski – w odczuciu pułkownika – wyglądał bardzo źle, był zdenerwowany i płakał w czasie rozmowy. Polski attaché wojskowy w Estonii obiecał zająć się sprawą komandora i pomóc mu.

Z 15 listopada 1939 r. pochodzi pismo kmdr. Kłoczkowskiego do kadm. Świrskiego z następującymi wyjaśnieniami:

Melduję Panu Admirałowi, że wypadki, w następstwie których zostałem internowany w Estonii, miały przebieg następujący.

Od dnia 31 sierpnia r.o. [roku obecnego – M.B.] czułem pewne dolegliwości żołądkowe, które jednak nie dawały możliwości przypuszczać, że w końcu wyleją się w poważną chorobę uniemożliwiającą wykonywanie obowiązków. Jednakowoż za kilka dni mój stan zdrowia o tyle się pogorszył, że paraliżował koncentrację myślową, a najmniejszy w tym kierunku wysiłek powodował silne zawroty głowy z częściową utratą przytomności. Ta okoliczność zmusiła mnie do odejścia na Nord i zameldowałem o tym i o swojej chorobie Dowódcy Floty (dn. 9. IX.). Na ten meldunek otrzymałem rozkaz wysadzenia się w porcie neutralnym.

Opuszczenie okrętu w tym okresie było dla mnie sprawą, z którą nie mogłem się pogodzić. Mając jeszcze nadzieję wyzdrowienia, pozostałem w dozorze, zapoznając się z liniami komunikacyjnymi do dnia 14 września b.r. Ponieważ stan zdrowia nie poprawił się, a osłabienie stawało się coraz większe, nie mogłem dalej zatrzymywać okrętu i swoją osobą obniżać stan moralny załogi, zdecydowałem się wejść do Tal[l]ina dla zasięgnięcia porady lekarskiej. Dla załatwienia tej sprawy wybrałem Tal[l]in ze względu na korzystne warunki nawigacyjne tego portu.

Do Tal[l]ina wszedłem wieczorem z tym, ażeby okręt ze mną lub beze mnie mógł tej samej nocy opuścić port. Na wypadek konieczności pozostania w szpitalu zorganizowałem umowną łączność, ażeby po wyzdrowieniu móc powrócić na okręt.

Po wejściu na redę Tal[l]ina około godz. 21.30 wezwałem pilota. Pilot odmówił zabrania mnie na ląd, prosiłem więc, aby zawiadomił władze marynarki wojennej o wejściu okrętu. Dopiero około godz. 1.00 dnia 15 września przybył oficer marynarki estońskiej i zaproponował swe usługi. Ponowiłem swą prośbę: zabrania mnie na ląd lub sprowadzenia lekarza na okręt, oficer ten prosił zaczekać, gdyż wkrótce miał przybyć „komendant”, który wszystko załatwi. Po trzydziestu minutach przybył jeszcze jeden oficer z kilkoma uzbrojonymi marynarzami i zakomunikował mnie, że Poselstwo polskie jest zawiadomione i wkrótce przybędzie „komendant”. Oficer ten miał chęć wejść z marynarzami na okręt bez poprzedniego otrzymania pozwolenia, do czego nie dopuściłem. Wobec takiego postępowania chciałem natychmiast opuścić redę i wyjść na morze, jednak starszy z tych oficerów poprosił o zaczekanie na „komendanta”, określając chęć udzielenia pomocy.

Między godz. 2.00 i 3.00 przybyło kilku oficerów, którzy zadali pytanie, w jakim celu wszedłem i czy mam awarię. Treść pytania wzbudziła we mnie pewne podejrzenie, więc poinformowałem, że mam małą awarię i potrzebuję pomocy lekarskiej, jednakowoż, ze względu na to, że czas, który przeznaczyłem na załatwienie tych spraw ubiega, a okręt musi wyjść na morze jeszcze przed nastaniem dnia – muszę przeprosić Panów i zrezygnować z pomocy, którą oczekiwałem otrzymać.

Jeden z przybyłych oficerów [szef Sztabu Marynarki Wojennej– M.B.] zakomunikował mi, że nie posiada kompetencji, ażeby pozwolić okrętowi na opuszczenie portu przed załatwieniem niezbędnych formalności i dla przyspieszenia tej sprawy prosił mnie udać się z nim do sztabu Floty, gdzie będzie Dowódca Mar. Woj. Estońskiej i Polski Attaché Wojskowy. Udając się do Sztabu Floty, wziąłem ze sobą, dla przekazania moich rozkazów na okręt i jako świadka rozmów ppor. mar. Mokrskiego (II-gi of. bp.).

Po przybyciu do Dowódcy Mar. Woj. poinformowałem go o chęci naruszenia eksterytorialności Okrętu R.P. przez jednego oficerów. Dowódca Mar. Woj. Estońskiej natychmiast przeprosił za ten wypadek. Następnie podałem cel mego przybycia i prosiłem o możliwie szybkie załatwienie formalności związanych z wyjściem okrętu.

Poinformowałem też obecnego tam Attaché Polski o całości sprawy i podkreśliłem konieczność natychmiastowego wyjścia okrętu. Dalsze załatwienie spraw Attaché wziął na siebie, nie byłem też obecny na konferencji, którą natychmiast miał Attaché z przedstawicielami władz Estońskich.

Po zakończeniu konferencji Attaché zakomunikował mi, że ORP Orzeł będzie mógł opuścić Tal[l]in dopiero po 24-godzinach od chwili wyjścia dwóch statków niemieckich obecnie znajdujących się w porcie. Jednocześnie Attaché zakomunikował mnie, że będzie wyznaczona komisja awaryjna, która stwierdzi uszkodzenie, gdyż jest to konieczne dla poprawnego usprawiedliwienia wejścia okrętu do portu (w tym czasie elektryczna sprężarka miała drobne uszkodzenie i te właśnie uszkodzenie zgłosiłem).

Melduję Panu Admirałowi, że nie było mi wiadomym o wprowadzeniu przez państwa bałtyckie częściowej modyfikacji do prawa międzynarodowego, traktującego o przebywaniu okrętów państw wojujących w wodach terytorialnych państw neutralnych i to specjalnie w odniesieniu do okrętów podwodnych. Nie byłem też uprzedzony o tej modyfikacji prawa przez Mar. Woj. Estońskiej ani przez Attaché po wejściu okrętu na redę Tal[l]inu. Jeżeli takie uprzedzenie miałoby miejsce, natychmiast opuściłbym wody terytorialne Estonii. Następnie na mocy tego nowego brzmienia prawa międzynarodowego okręt został internowany.

Cała procedura postępowania władz estońskich przed internowaniem okrętu zawierała, moim zdaniem, w sobie dużo świadomego lub nieświadomego podstępu, na co zwróciłem uwagę Attaché. Wobec powyższego postanowiłem, że zależnie od dalszej sytuacji, okręt za zgodą lub bez zgody władz estońskich opuści port, w tym sensie też wydałem rozkaz zastępcy dowódcy, gdy się okazało, że będę musiał pozostać w szpitalu.

Po parudniowej obserwacji i badaniach w szpitalu lekarze skonstatowali silne wszechstronne wyczerpanie organizmu, które mogło być spowodowane tym, że czasie tych 14-dni przeszedłem tyfus brzuszny lub bardzo silne zatrucie. W czasie pobytu mego w szpitalu byłem kompletnie izolowany i nie mogłem skomunikować się ani z Attaché, ani też z zastępcą dowódcy.

Po ucieczce okrętu, którą przede mną skrywano, i po polepszeniu się stanu zdrowia zostałem osadzony w areszcie i wtedy dopiero zakomunikowano mi, że okręt uciekł.

Podczas przebywania w areszcie byłem trzymany w kompletnej izolacji, wszystkie moje starania zobaczenia się z Attaché zostały bez skutku. Po siedmiu tygodniach więzienia zezwolono mi na podpisanie deklaracji stwierdzającej, że obowiązuję się pod słowem honoru nie opuścić Estonii. Była to jedyna droga dla osiągnięcia możliwości komunikowania się ze światem zewnętrznym. Deklarację taką podpisałem.

Po wyjściu z aresztu skomunikowałem się z przedstawicielem dyplomatycznym angielskim i prosiłem o poczynienie kroków dla zwolnienia mnie, opierając się na twierdzeniu państwa wrogiego, że działania wojenne z Polską są ukończone. Oprócz tego staram się odnaleźć i wykorzystać wszystkie możliwości, które by pozwoliły mnie na opuszczenie Estonii w jak najszybszym czasie i zameldowanie się do dyspozycji Pana Admirała.

Obecnie władze estońskie odnoszą się do mnie przychylnie, szczególnie opiekuje się i pomaga we wszystkim szef 2-go oddz. Armii płk. Saarsen.

Niniejszy meldunek do Pana Admirała kieruję przez pocztę kurierską poselstwa francuskiego w Estonii i przez Attaché polskiego w Szwecji, tą też drogą będę mógł otrzymać rozkazy od Pana Admirała.

Admirał Świrski nie odpowiedział na list jednego z najbardziej doświadczonych podwodniaków w latach międzywojennych. Kłoczkowski raz jeszcze ponowił próbę i wysłał list do Londynu z prośbą, żeby został zabrany do Anglii:

Proszę Pana Admirała o zabranie mnie stąd do swojej dyspozycji. Zapewniam Pana Admirała, że wszelkie zarzuty i wiadomości, które przedstawiają mnie w nieodpowiednim świetle są zmyślone przez osoby, które z tego miały lub mają zamiar wyciągnąć osobiste korzyści.

Jeżeli Pan Admirał dąży do sprawiedliwości i prawdy, a ma też jeszcze na tyle zaufania do mej osoby, żeby umożliwić mnie wytłumaczenie się bezpośrednio, ręczę słowem, że tego zaufania nie zawiodę, jak nie zawiodłem go przez cały czas mej służby przed wojną. Jestem przekonany, że w innych warunkach wszelkie tłumaczenia będą bezskuteczne. Wycierpiałem dużo, mam w sobie uczucie wielkiej krzywdy, która mnie spotkała i która może być rehabilitowaną daniem mi możliwości walki. Honor i sumienie moje są czyste, gotów jestem dać dowody pełnego oddania sprawie i Pana Admirała.

Władze estońskie przyznały Kłoczkowskiemu miesięczny zasiłek w wysokości 45 koron na wyżywienie i 30 koron na mieszkanie. Umundurowanie, leki i środki opatrunkowe otrzymywał tak samo jak estońscy marynarze. Do tej pory wydatki ponoszone na dwóch członków załogi pochodziły z kasy II Oddziału Sztabu Naczelnego Wodza. Kiedy w marcu 1940 r. koszty wzrosły, ich wysokość miała zostać zrekompensowana oddziałowi wywiadu ze środków Ministerstwa Obrony.

9 lipca 1940 r. Kłoczkowski zwrócił się o wydanie zgody na powrót do Polski. Wniosek motywował koniecznością utrzymania rodziny. Z podobną petycją wystąpił do Ambasady Niemiec w Estonii. Wynikało to z faktu, że rodzina Kłoczkowskiego przebywała na terytorium okupowanym przez Niemcy. Jego prośby odrzucono.

Po zajęciu Estonii przez Związek Sowiecki Kłoczkowski został aresztowany i trafił do obozu jenieckiego w Kozielsku i pozostał tam do podpisania umowy polsko-sowieckiej (wcześniej przebywał w więzieniu w Moskwie, gdzie poddano go długiemu przesłuchaniu). Przydzielono go do grupy majorów. Dość często występował na forum publicznym, uczestnicząc w dyskusjach politycznych. Okazuje się, że współtowarzyszom niedoli trudno przyszło wyrobić sobie zdanie o jego poglądach na sprawy polskie, czy powiedzmy polsko-rosyjskie. W końcu Kłoczkowski zaczął głośno popierać ideę współpracy Polski z Rosją Sowiecką. Wrócił do służby w Armii Polskiej w Buzułuku u gen. Władysława Andersa, gdzie w stopniu majora pełnił funkcję dowódcy stacji zbornej lotników i marynarzy w Kotłubance.

W lipcu 1941 r. na mocy układu Majski-Sikorski podpisano umowę umożliwiającą formowanie Wojska Polskiego w Związku Sowieckim. Lotnicy i marynarze jako pierwsi mieli być wysłani do Wielkiej Brytanii. Kłoczkowski wyraził chęć wyjazdu do Anglii, bowiem uważał, że jego miejsce jest na okręcie podwodnym. 16 września wystosował list do gen. Zygmunta Szyszko-Bohusza, szefa Polskiej Misji Wojskowej w ZSRS, w którym opisał zdarzenia we wrześniu 1939 r.

Admirał Świrski na podstawie pisemnych oświadczeń oficerów Orła, o czym będzie mowa niżej, nie wyraził zgody na przyjazd Kłoczkowskiego do Anglii. W dokumencie z 25 października 1941 r. do szefa Polskiej Misji Wojskowej ZSRS tak pisze:

Ponieważ zachowanie się jego w czasie działań wojennych we wrześniu 1939 r. oraz okoliczności, wśród jakich opuścił okręt, powodując internowanie okrętu wraz z załogą w estońskim porcie Tallinie, nasuwają bardzo poważne podejrzenia, że uczynił to z tchórzostwa, wdrożone zostało przeciwko niemu w Morskim Sądzie Wojennym postępowanie wojenne.

Ponadto z nadesłanego mi oświadczenia kmdr ppor. Kłoczkowskiego Henryka wynika, że był on przez ogół oficerów polskich internowanych w obozie w Kozielsku bojkotowany.

Co do faktycznych przyczyn bojkotu trudno jest się zwiedzieć, wobec bardzo niepewnej treści oświadczenia, niemniej fakt nakazywałby pewną rezerwę w stosunku do osoby kmdr ppor. Kłoczkowskiego.

Z powyższych względów uważam na razie przynajmniej przydział kmdra ppor. Kłoczkowskiego Henryka za niewskazany, w każdym razie ja na przydział jego w Marynarce Wojennej nie reflektuję w obecnej chwili.

Przez kolejne miesiące z Ministerstwa Spraw Wojskowych do Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie i z powrotem krążyły pisma na temat dalszych losów Henryka Kłoczkowskiego. Sprawa nie była rozstrzygnięta. W lutym 1942 r. Świrski w liście do Andersa napisał, że nie ukrywa, iż ewentualny powrót Kłoczkowskiego do Marynarki Wojennej może jeszcze bardziej zaostrzyć konflikty i wywołać niepotrzebne niezadowolenie w środowisku podwodniaków. Ostatecznie Kłoczkowski jednak znalazł się w Anglii w 1942 r.

Byłemu dowódcy Orła niemal natychmiast wytoczono proces przed polskim Morskim Sądem Wojennym. Wszystkie postawione mu zarzuty były oparte na pisemnych zeznaniach oficerów i innych członków załogi Orła, którzy w tym czasie już nie żyli, z wyjątkiem por. mar. Stanisława Pierzchlewskiego, który nie wziął udziału w ostatnim patrolu okrętu. 16 i 17 czerwca oraz od 2 do 4 lipca 1942 r. Morski Sąd Wojenny jako Sąd Orzekający przeprowadził w Londynie rozprawę główną. Rozprawie przewodniczył pułkownik audytor Tadeusz Jaskólski, asesorami (ławnikami) byli: kmdr Karol Korytowski, kmdr ppor. Wojciech Francki i kmdr ppor. Brunon Jabłoński. Obowiązki drugiego sędziego wojskowego pełnił porucznik audytor Władysław Jarosz, zaś funkcję protokolanta por. mar. Stanisław Szajna. Obrońcą oskarżonego był adwokat Tadeusz Winiarski.

W trakcie procesu zeznania złożyło dwóch żyjących członków załogi: por. mar. (awans 3 maja 1940 r.) Stanisław Pierzchlewski i bosm. Czesław Olesiński.

Przed wydaniem orzeczenia Kłoczkowski zapoznał się z protokołem z rozprawy głównej, z jego częścią zawierającą zarówno zeznania byłych oficerów Orła, jak i jego własne. Uwagi dotyczące tych zeznań spisano w postanowieniu z 8 lipca 1942 r. Szef Sądu Jaskólski nie uwzględnił żądania oskarżonego, by dokonano sprostowań w protokole rozprawy głównej, gdyż jego zdaniem naniesione przez komandora zmiany nie znalazły uzasadnienia w rzeczywistej treści jego zeznań.

3 sierpnia 1942 r. wydano wyrok – dowódcę Orła skazano na degradację do stopnia marynarza, 4 lata więzienia i wydalenie z Marynarki Wojennej. Wyrok ten nie został nigdy wykonany. Było to niemożliwe, ponieważ przestępstwo zostało popełnione przed zawarciem polsko-brytyjskiej umowy normującej wykonywanie wyroków zasądzonych przez polskie sądy. Brytyjczycy nie wykonywali takich wyroków.

Kłoczkowski stanął przed koniecznością podjęcia pracy. W tym celu złożył wniosek o wydanie paszportu i dostał go 6 sierpnia 1942 r. Kilka tygodni później odebrał książeczkę żeglarską wraz z kwalifikacjami kapitana żeglugi wielkiej. Zaciągnął się do Polskiej Marynarki Handlowej, służył na masowcu Narocz jako II oficer. Odbył kilkanaście rejsów u wschodnich wybrzeży Wielkiej Brytanii. Nie czuł się dobrze w nowych warunkach, o czym świadczy fakt, że starał się o przydział na statek pod banderą Stanów Zjednoczonych. 19 sierpnia 1943 r. zamustrował się jako II oficer na statek Eliphalet Nott, na którym odbył 13 tur w konwojach atlantyckich. Statek przeznaczony był do przewożenia amunicji. Kłoczkowski wykazał się poświęceniem i dużymi umiejętnościami morskimi.

W przerwach między rejsami Kłoczkowski dzięki wizie na czas określony mógł zejść na ląd w USA. We wrześniu 1945 r. dotarły do niego smutne wiadomości na temat rodziny. Dowiedział się o tragicznym losie żony Heleny, która zginęła 2 sierpnia 1944 r. podczas Powstania Warszawskiego. Otrzymał także pierwszą od dłuższego czasu wiadomość o swoich dzieciach, Witoldzie i Annie.

Kłoczkowski po wojnie pozostał na obczyźnie, krótko mieszkał w Kanadzie, gdzie prowadził fermę kurzą w Keswick ze szwagrem kmdr. Witoldem Zajączkowskim (w latach 1927-1939 był dowódcą Flotylli Rzecznej Marynarki Wojennej w Pińsku), a potem w Stanach Zjednoczonych. Wiadomo, że jako świetnego specjalistę zatrudniono go w amerykańskiej stoczni okrętów podwodnych w Portsmouth w stanie New Hampshire. Podobno za pieniądze zarobione w czasie wojny i pracy w stoczni otworzył duży sklep z przyrządami nawigacyjnymi w Portsmouth. Zmarł na serce 1 października 1962 r. i został pochowany na Saint Johns Cemetery Lancaster w Worcester County (Massachusetts).

Możesz również polubić…