MONOGRAFIA U-BOOTÓW TYPU IX

[WSTĘP OD AUTORÓW]

      Niemal dokładnie rok przed wybuchem II wojny światowej, w pierwszych dniach sierpnia 1938 r., stocznię Deschimag A.G. Weser w Bremie opuścił pierwszy niemiecki okręt podwodny typu IX A (U 37), który był dużą jednostką bojową (niemal 77 m długości) zdolną do operowania na akwenach położonych bardzo daleko od bazy. Wkrótce do służby weszły kolejne wersje oceanicznych U-Bootów. U podstaw rozpoczęcia budowy na początku drugiej połowy lat 30. ubiegłego wieku tego typu jednostek podwodnych leżało przekonanie naczelnego dowództwa Kriegsmarine, że okręty te będą w przyszłej wojnie zdolne do operacyjnego współdziałania z nawodnymi siłami zwalczającymi transport przeciwnika. W ostatnich miesiącach pokoju, do agresji niemieckiej na Polskę, zbudowano w tej samej stoczni w północnych Niemczech jeszcze sześć „dziewiątek” dalekiego zasięgu posiadających dwukadłubową konstrukcję (kadłub sztywny mieścił się w kadłubie zewnętrznym), w której udało się inżynierom umieścić zarówno zbiorniki balastowe, jak i zbiorniki paliwa w kadłubie zewnętrznym. Ich wyporność wynosiła ponad 1000 t na powierzchni i prawie 1200 t w zanurzeniu. W ten sposób konstruktorzy wygospodarowali lepsze warunki życia i służby, a ponadto zwiększyli zasób powietrza przypadający na jednego członka 48-osobowej załogi, zapewniając dłuższe przebywanie okrętu na patrolu i w zanurzeniu. O takich wygodach, jakie panowały w przestronnych pomieszczeniach długiej stalowej cylindrycznej rury okrętów oceanicznych, podczas rejsu bojowego mogli pomarzyć podwodniacy, którzy służyli na dużo mniejszych jednokadłubowych jednostkach typu II, nazywanych żartobliwie „kajakami” lub „dłubankami”, i na średniej wielkości pełnomorskich okrętach nowej generacji typu VII, czyli półtorakadłubowych, gdzie kadłub sztywny jednostki był osłonięty częściowo przez konstrukcję kadłuba lekkiego. Te ostatnie okręty podwodne, w różnych wersjach, były najbardziej „zapracowanymi” jednostkami bojowymi Kriegsmarine, co pokazała wojna na morzu w latach 1939-1945. Ich dużej skuteczności dowiodły działania podczas bitwy o Atlantyk.

      Właśnie na załogi okrętów typu VII, na pokładzie których warunki życia były dalekie od komfortowych, spadł główny ciężar walki z żeglugą statków handlowych sprzymierzeńców Wielkiej Brytanii. Statki, podążając przez północny Atlantyk, dostarczały na Wyspy Brytyjskie żywność, zaopatrzenie i amunicję z przeogromnych zasobów i rezerw obu Ameryk. U-Booty z powodzeniem działały na północnym Atlantyku i u amerykańskich wybrzeży. Typ VII został określony „najskuteczniejszą bronią do prowadzenia wojny podwodnej”.

      Zdaniem specjalistów Kriegsmarine pod względem osiągów bojowych i eksploatacyjnych lepiej zaspokoić oczekiwania dowództwa U-Bootwaffe miały „siódemki”, które były stosunkowo tanie w produkcji. W połowie lat 30. taki okręt kosztował niemieckiego podatnika tylko 4 mln marek, tymczasem na budowę jednostki podwodnej o większym tonażu i silniejszym uzbrojeniu (wersja oceaniczna) trzeba było wydać grubo ponad 4,5 mln marek. Chociaż „siódemki” były bardziej zwrotne i szybciej się zanurzały (potrzebowały 30 sekund) podczas alarmu bojowego od „dziewiątek”, to U-Booty nowszej generacji o sporych rozmiarach miały dużo większy zasięg i siłę ognia – przygotowano je do przewożenia 22-24 torped lub kilkudziesięciu min typu TMB albo typu TMA. Ponadto mogły załadować duży zapas paliwa i żywności oraz były lepiej uzbrojone w broń artyleryjską i przeciwlotniczą. Dlatego też w Niemczech istniało też zapotrzebowanie na oceaniczne jednostki podwodne o mocnej konstrukcji zdolne operować na odległych akwenach.

      Owe oczekiwania spełniał typ IX A i jego kolejne warianty, które mogły z powodzeniem działać nie tylko na północnym Atlantyku, ale i jeszcze dalej, na południowym Atlantyku, a nawet na Oceanie Indyjskim i Pacyfiku. I chociaż nowszy typ U-Boota o pokaźnych rozmiarach nie był wolny od wad (autorami raportów na temat zalet i słabych stron technicznych okrętów byli dowódcy i oficerowie, a ich opinie trafiały do konstruktorów broni podwodnej i naczelnego dowództwa Kriegsmarine), to kolejnych sześć jego wersji zbudowanych w latach 1939-1945, posiadających m.in. większe zbiorniki paliwa i jeszcze silniejsze uzbrojenie przeciwlotnicze, sprawiły, że okręty wyposażone w 6 wyrzutni torpedowych (4 umieszczone w części dziobowej, 2 – w rufowej) odniosły znaczące sukcesy. Wystarczy wspomnieć, że okręty podwodne typu IX C (54 jednostki) i IX C/40 (87 jednostek), które stanowiły nieco ponad 12% całej floty podwodnej, zatopiły 37% ogólnego tonażu alianckiego. Do służby bojowej weszły łącznie 194 jednostki typu IX, które zbudowano w trzech stoczniach na terenie Niemiec – Deschimag A.G. Weser w Bremie, Seebeckwerft Gestemünde i Deutsche Werft A.G. w Hamburgu-Finkenwerder. W związku z planowanym rozpoczęciem produkcji nowego typu XXI (perfekcyjna broń ówczesnego pola walki, która w pełni zasługiwała na miano okrętu podwodnego), a także ze względu na brak rąk do pracy po 1943 r., opóźnienia w dostawach części do ich wyposażenia i naloty amerykańskich samolotów na stocznie wstrzymano lub anulowano zamówienia na budowę kilkudziesięciu jednostek różnych wersji typu IX. Ostatni oceaniczny okręt podwodny U 883 (typu IX D/42) wszedł do służby pod koniec marca 1945 r. Typ IX zaprojektowano jako okręt, którego przeznaczeniem były bardzo dalekie, samodzielne rajdy. Miały być one także przewodnikiem watahy „szarych wilków”, czyli zasadniczo okrętów typu VII, które podlegały bezpośrednio rozkazom dowódcy U-Bootwaffe i następnie naczelnemu dowódcy Kriegsmarine Grossadmiral (Wielkiemu Admirałowi) Karlowi Dönitzowi. Typ VII był odpowiedzialny za zwalczanie statków żeglugi alianckiej.

      W pierwszych latach wojny powstały kolejne wersje „dziewiątek”, które były krążownikami podwodnymi o wyporności nawodnej 1600 t, miały prawie 90 m długości i mogły płynąć na powierzchni z prędkością ponad 19 węzłów. Stan załogi zwiększono do blisko 60 ludzi. Zasięg maksymalny w położeniu nawodnym wynosił od 12 750 Mm (ok. 23 600 km) do 31 000 Mm (57 412 km) przy prędkości 10 węzłów. Okazuje się, że te stalowe podwodne monstra dzięki zwiększonej pojemności zbiorników paliwa i zastosowaniu dodatkowych silników marszowych mogły jednorazowo okrążyć kulę ziemską. Pod wodą okręty tej wielkości pokonywały od 57 do 115 Mm (105-213 km) przy prędkości 4 węzłów. Admirał Dönitz obsadził podwodne kolosy najlepszymi dowódcami, którzy mieli bogate doświadczenie frontowe.

      Na polskim rynku księgarskim jest to pierwsze tak obszerne opracowanie poświęcone niemieckiej broni podwodnej typu IX przygotowane przez Mariusza Borowiaka i Tadeusza Kasperskiego, którzy od wielu lat zajmują się sprawami wojenno-morskimi. Autorzy wybrali sobie na temat książki zagadnienie, które jest trudne. Przede wszystkim szczegółowe opisanie tak szerokiej problematyki wymagało posiadania (i aktualizowania) znacznej bazy źródłowej, dokumentów oraz raportów dowódców U-Bootów i członków załóg. Z uwagi na treść książki próbowali uniknąć suchego języka technicznego, często niejasnego dla mniej wyrobionego czytelnika. Dlatego kwestie techniczne i sprawy związane z wyposażeniem okrętu starali się przedstawić na tyle zrozumiale, żeby nie zniechęcić do lektury tych czytelników, którzy nie mają zbyt szerokiej wiedzy na temat niemieckiej U-Bootwaffe, co utrudniłoby dotarcie do końca tej obszernej pozycji. Autorzy skupili się nie tylko na rozwoju prac konstrukcyjnych i sprawach technicznych kolejnych jednostek wariantu IX A, IX B, IX C, IX C/40, IX D1, IX D2 i IX D2/42.

      W poszczególnych rozdziałach opisano uzbrojenie okrętu (torpedowe, artyleryjskie, przeciwlotnicze i minowe), omówiono inne standardowe wyposażenie – urządzenia hydroakustyczne, radiolokacyjne i łączności, oraz zwrócono uwagę na malowanie i stosowanie kamuflażu na U-Bootach. Osobne miejsce zajmuje opis baz okrętów podwodnych i wykaz flotylli bojowych dla okrętów typu IX. Dużo miejsca poświęcono działalności wojennej „dziewiątek” na morzach i oceanach. Było to możliwe dzięki wielokrotnie przeprowadzanym kwerendom w archiwach zagranicznych: The National Archives w Kew pod Londynem (Anglia), Stiftung Traditionsarchive Unterssboote w Cuxhaven (U-Boot-Archiv) w Niemczech i National Archives and Records Administration (NARA) w College Park w stanie Maryland (Stany Zjednoczone).

      Dodatkowych informacji o licznych patrolach oraz sukcesach i porażkach „dziewiątek” w walce z alianckimi okrętami nawodnymi i lotnictwem dostarczyły elementarne publikacje (niemieckie, angielskie, amerykańskie, francuskie, rosyjskie i polskie) oraz czasopisma fachowe – krajowe i zagraniczne. Przygotowano również sylwetki asów U-Bootwaffe i ich największe sukcesy. Autorzy posiłkowali się także informacjami zawartymi w serwisach internetowych poświęconych niemieckiej flocie podwodnej podczas II wojny światowej.

      Nawet najlepsza broń podwodna nie stanowiła jeszcze o zwycięstwie. Dopiero doskonałe opanowanie jej przez umotywowanych i konsekwentnie szkolących się specjalistów było szansą na powstanie niezawodnego narzędzia walki. Dzieje okrętów typu IX (podobnie jak innych wersji U-Bootów) to część historii U-Bootwaffe i losów ich załóg, które w ramach służby bojowej w Kriegsmarine stoczyły najdłuższą bitwę w II wojnie światowej.    

      Niezwyciężeni w walce – pisze Mariusz Borowiak – ulegli przewadze po blisko sześcioletnich zmaganiach, których zaciętość nie miała sobie równych w dziejach wojen morskich. Złożyli broń wierni do końca swojemu admirałowi Dönitzowi, z czystym sumieniem i rozdartym sercem. Większość z nich, rozpoczynając służbę na stalowych drapieżnikach, było ochotnikami. Zamiarem autorów nie jest gloryfikowanie niemieckich podwodniaków. W swej książce nie zajmują się oni stroną etyczną i moralną zachowań ludzkich – dowódców i pozostałych członków załóg U-Bootów, którzy w ramach wojny zapoczątkowanej przez Hitlera wzięli udział w zwalczaniu statków i okrętów należących do floty państw sprzymierzonych.

Możesz również polubić…