U-Booty Hitlera w Argentynie. Prawdziwa historia [FRAGMENTY]

W październiku 1946 r., kilkanaście miesięcy po zakończeniu jednej z najbardziej zbrodniczych wojen w dziejach świata, Międzynarodowemu Trybunałowi Wojskowemu udało się osądzić zaledwie 22 zbrodniarzy wojennych podczas procesu norymberskiego (12 z nich skazano na karę śmierci, w tym jednego zaocznie (in absentia), trzech – na dożywocie, czterech – na długoletnie więzienie, a trzech uniewinniono). Przez wiele miesięcy proces śledziło 300 korespondentów prasy i radia.

Jednak bardzo wielu zbrodniarzy uniknęło kary, uciekając przed wymiarem sprawiedliwości. Znajdowali schronienie w wielu miejscach globu, głównie w Ameryce Południowej. Ilu z nich wsiadło na statek pasażerski lub okręt podwodny i uciekło na koniec świata? Na długo przed klęską Niemiec poczyniono starania, aby zapewnić bezpieczeństwo przywódcom oraz ukryć posiadane przez nich środki finansowe, archiwa i inne cenne rzeczy. Wiadomo, że w tym celu sporządzono fałszywe paszporty i podrabiano wpisy w aktach urzędu stanu cywilnego. Tajna służba niemiecka tworzyła na całym świecie „punkty etapowe” dla zbiegów, których przerzucano do innych krajów. W akcji tej aktywną rolę odgrywał również Watykan. „Wiadomo też, że w wielu krajach, w tej liczbie i w Szwajcarii, otwierano zakamuflowane konta bankowe i organizowano różnego rodzaju firmy”, pisał Lew Bezymienski, dziennikarz i agent sowieckiego wywiadu (mieszkał w Bonn), który miał dostęp do licznych tajnych dokumentów.

Od zakończenia II wojny światowej sprawa sposobu zorganizowania ewakuacji najbardziej znanych zbrodniarzy z najbliższego kręgu Adolfa Hitlera, Heinricha Himmlera, Hermana Göringa i innych przywódców Niemiec, których potem przez dziesiątki lat z ogromnym poświęceniem i determinacją poszukiwali „łowcy nazistów”, była tematem niezliczonych artykułów, książek oraz filmów dokumentalnych i fabularnych. Dzięki pracy historyków i innych badaczy spraw wojennomorskich nasza wiedza o sposobach ewakuacji (szlaki przerzutowe), środkach technicznych (transportu) oraz nazwiskach ludzi, którzy pomogli niemieckim zbrodniarzom dotrzeć do Ameryki Południowej, jest w większości dość dobrze znana. Oczywiście nie jest to wiedza ostateczna. Każdego roku archiwa na całym świecie odtajniają kolejne teczki z setkami dokumentów i rzucają na sprawę nowe światło.

Okazuje się, że nadal wiemy zbyt mało o głównych przedstawicielach Trzeciej Rzeszy, którzy uniknęli sprawiedliwości, pokonując Atlantyk w U-Bootach. Autorzy zagraniczni, którzy w ostatnich kilku dekadach zajmowali się tropieniem zbiegłych nazistów po kapitulacji Niemiec, w swoich badaniach niewiele miejsca (lub wcale) poświęcali okrętom podwodnym Kriegsmarine, które były bezpiecznym środkiem transportu.

Załogi jednostek podwodnych U-Bootwaffe, które w 1945 r. uciekły do Argentyny (lub próbowały przedostać się do Japonii) – o czym jest mowa na dalszych kartach książki – były potem przesłuchiwane przez pracowników wywiadu Argentyny i Stanów Zjednoczonych. Drobiazgowemu prześwietleniu poddano ich także w Anglii. Zdecydowana większość oficerów i podoficerów Kriegsmarine nie była skłonna do współpracy. Jeńcy unikali udzielania wyczerpujących odpowiedzi na pytania o dotychczasowy przebieg służby w marynarce wojennej, udział w patrolach frontowych oraz charakter ostatniego rejsu bojowego. Niektórzy z nich podczas składania zeznań byli spięci, co nie uszło uwadze śledczych, a na szczegółowe pytania nie chcieli odpowiadać, zasłaniali się tajemnicą wojskową. Nie chcieli się także podpisać pod złożonymi zeznaniami. W notatkach sporządzonych na tę okoliczność amerykańscy wywiadowcy piszą, że starsi i młodsi podoficerowie z niemieckiej floty podwodnej byli pod wpływem swoich przełożonych. Życie marynarzy, którzy byli bardziej „rozmowniejsi i chętni do współpracy”, i nie zostali odosobnieni od pozostałych kolegów, mogło być zagrożone – takiego stwierdzenia użyli w raporcie z 24 lipca 1945 r. kpt. mar. W.W. Webb i por. mar. rez. A.W. Green jr., śledczy z amerykańskiej marynarki wojennej (US Navy).

Jak wynika z bogatej dokumentacji (raportów) kierownictwa amerykańskich służb wywiadowczych w Argentynie, która została odtajniona i znajduje się w National Archives w College Park w Maryland, przy odpowiednim prowadzeniu przesłuchania z udziałem doświadczonych śledczych była szansa na to, że niektórzy starsi podoficerowie mogli ujawnić dużo więcej na temat aktualnych wydarzeń, jakie miały miejsce w ostatnich dniach wojny i podczas rejsu ewakuacyjnego okrętów podwodnych do Argentyny. Z kolei najbardziej skłonni do rozmowy marynarze (znane są ich nazwiska) podczas śledztwa twierdzili, że na pokładzie U-Bootów nie było poszukiwanych niemieckich polityków (zbrodniarzy), wojskowych prominentów ani więźniów wojennych, i że w trakcie pokonywania kilkunastu tysięcy kilometrów dzielących Europę od Ameryki Południowej żadna osoba nie zeszła wcześniej z pokładu. Mówili prawdę czy celowo kłamali, aby wprowadzić śledczych w błąd? Czy wśród tych podwodniaków panowała zmowa milczenia? Zdarzenie takie miało miejsce w przypadku załogi co najmniej jednego U-Boota, o którym będzie mowa w innym rozdziale książki.

Argentyński pisarz i dziennikarz Uki Goñi, doświadczony korespondent agencji Reutera w latach 60. XX wieku, pisał:

W Argentynie, gdzie mieszkam, istnieje wiele doniesień na temat nerwowych mężczyzn w nazistowskich uniformach [? – M.B., P.W.], wysiadających z pontonów u wybrzeży Patagonii tuż po zakończeniu wojny. Nocami z wietrznych plaż zabierano spore skrzynie rzekomo wyładowane złotem (zrabowanym przez nazistów) i tajnymi dokumentami Hitlera, po czym przewożono je w głąb lądu do odizolowanych od świata kryjówek położonych w Andach. Według tych (najczęściej zmyślonych) rewelacji Hitler dożył swoich dni w południowej Argentynie, gdzie został pochowany, zaś jego zastępca Martin Bormann osiedlił się nieopodal jako bogaty właściciel ziemski, najpierw na terenie Chile, potem w Boliwii, a w końcu w Argentynie. […]

W 1992 r. w błysku fleszy peronistyczny rząd, kierowany wówczas przez prezydenta Carlosa Menema, wyraził zgodę na udostępnienie badaczom argentyńskich akt dotyczących nazistów. Dziennikarze z całego świata zjechali się do Buenos Aires w nadziei na odkrycie prawdy kryjącej się za plotkami o tajemniczym pakcie między Perónem a Hitlerem, ale żadnych tego typu rewelacji nie ujawniono.

Reporterzy i badacze natknęli się jedynie na stos starych dokumentów „wywiadowczych”, zawierających głównie wyblakłe wycinki z gazet, wśród których nie było praktycznie żadnych nowych informacji. Akta dotyczące Bormanna […] zawierały artykuł prasowy informujący o jego rzekomym przetransportowaniu do Argentyny na pokładzie łodzi podwodnej. […] Dziennikarze byli wyraźnie rozczarowani udostępnionymi aktami, lecz badacze po cichu (acz z zadowoleniem) przyznawali, że brak dowodów zdaje się potwierdzać coraz powszechniejszą wśród naukowców teorię o nieistnieniu Odessy i o indywidualnym organizowaniu sobie ewakuacji przez nazistów, którzy poszukując dróg do Argentyny, nie korzystali z żadnej zorganizowanej pomocy.

Gdy w maju 1945 r. zakończyła się wojna w Europie, nie wszystkie załogi jednostek podwodnych pod naczelnym dowództwem Karla Dönitza, wykonujące swoje zadania frontowe na różnych morzach i oceanach, odpowiedziały na rozkaz i usłuchały zarządzenia ostatniego Führera Trzeciej Rzeszy, wzywający je do bezwzględnego zaprzestania walki i przerwania rejsu operacyjnego. U-Booty miały bezzwłocznie powrócić do jednego z portów norweskich. Zgodnie z wytycznymi aliantów na okrętach podwodnych należało na maszcie peryskopu wywiesić czarną flagą oraz użyć świateł nawigacyjnych podczas nocy na znak kapitulacji. Nie ma żadnych wątpliwości, że dwóch dwudziestoparoletnich dowódców okrętów podwodnych U 530 i U 977, o czym piszemy dalej, w porozumieniu z załogą, nie zamierzało poddać się Amerykanom lub Anglikom, a tym bardziej przekazać jednostki i oddać się w niewolę Rosjanom. Postanowili uciec do Argentyny.

Czy kraje w Ameryce Południowej, a szczególnie Argentyna, Brazylia i Urugwaj, dawały im bezpieczne schronienie? Czy dlatego nie chcieli się poddać aliantom, że na pokładach U-Bootów byli nazistowscy zbrodniarze, którzy w nowym i odległym miejscu mogli liczyć na bezpieczne schronienie? Dlaczego akurat tutaj oprawcy wojenni szukali spokojnej przystani przed wymiarem sprawiedliwości? Co zadecydowało o tym, że po 1945 r. Argentyna stała się ulubionym schronieniem hitlerowskich zbrodniarzy?

Kooperacja finansowa między Trzecią Rzeszą a Argentyną zaczęła się jeszcze podczas II wojny światowej. Mowa tu zarówno o niemieckich koncernach i bankach, jak i o majątku prywatnym. Już w 1942 r. Joseph Goebbels, minister propagandy Niemiec, zdeponował ponad 12,8 mln dolarów w jednym z banków w Buenos Aires. Zresztą, jeśli chodzi o lokowanie środków, dla hitlerowców Argentyna była państwem numerem dwa zaraz po Szwajcarii. Prawdopodobnie okręty podwodne Kriegsmarine miały podczas wojny wielokrotnie lądować nocą na obszarze Rio de la Plata. U-Booty wedle zeznań miejscowych świadków wypełnione były złotem, srebrem oraz diamentami, których strzegli niemieccy agenci. Jak duże było to bogactwo, nie wiadomo.

W styczniu 1945 r. Stanley Ross, korespondent Overseas News Agency w Buenos Aires donosił, że okręty podwodne U-Bootwaffe zwiększyły intensywność działania, przewożąc na półkulę południową miliony dolarów pochodzących z niemieckiego łupu wojennego, które miały pomóc nazistom. Ross pisał:

Niemiecki okręt podwodny wypłynął na powierzchnię u wybrzeży Argentyny niedaleko Mar del Plata. Widziano, że holownik należący do linii żeglugowej Delfino w Buenos Aires przetransportował około 40 skrzyń oraz Willi Koehna, szefa niemieckiego departamentu Ameryki Łacińskiej w ministerstwie spraw zagranicznych. Spotkał się on z szefem partii nazistowskiej w Chile i innymi najważniejszymi agentami i kolaborantami w Buenos Aires.

Zimą 1945 r. sześć niemieckich okrętów podwodnych w ramach akcji o kryptonimie „Aktion Feuerland” („Operacja Wypalona Ziemia”) przywiozło do brzegów zatoki San Matias u brzegów Argentyny tajny ładunek oznaczony cyfrą 17-44 o ogromnej wartości składający się ze: 187 692 400 marek niemieckich, 17 576 386 dolarów USA, 4 682 500 lirów, 24 976 442 franków szwajcarskich, 8 370 000 florenów holenderskich, 17 281 000 funtów szterlingów, 54 968 000 franków francuskich, 87 (100?) kg platyny, 2,7 (16?) t złota i 4683 karatów brylantów i diamentów oraz setek dzieł sztuki. Oprócz cennego ładunku z okrętu wysiadły osoby z samego szczytu władzy Trzeciej Rzeszy, które przetransportowano następnie do zupełnie nieznanej enklawy czy estancji (rodzaj gospodarstwa rolnego w północnej Argentynie) o nazwie Monte Riera.

Możesz również polubić…